Trzy Potoki

Magiczne jabłonie

Kiedyś mój sąsiad szczepił dziko rosnące jabłonie. I tak chodząc wczesną jesienią przez łąki nie raz widywałem kolorowe jabłka wiszące na cieniutkich gałązkach wyrastających z konara dziczki. Dziadek Gazda, bo o nim tu mowa wziął i zmarł, a idea została. I tak się stało, że ja również spróbowałem tej magicznej sztuki. Bo jak ją inaczej nazwać. Ucinasz gałąź, robisz nacięcie przy korze i wsuwasz tam zastrugany patyczek z innej jabłoni – takiej co rodzi dobre owoce. Owijasz i …. czekasz. Wetknięty patyczek z początku wygląda jak uschnięty ale mija czas i pojawiają się na nim listki. Żyje i rośnie. I dalej czekasz. Ja czekałem jakieś 8 lat. Patyczek stał się konarem, rozrósł się i rozgałęził. I którejś wiosny obsypał się pięknymi jabłkami. Pysznie co? A co w tym jeszcze cudownego, ano to że taka jabłoń nie wymaga wiele zabiegów. A już zupełnie nie wymaga pryskania chemią mającą wątpliwy wpływ na nasze zdrowie, co jest niestety codzienną praktyką w sadach produkcyjnych, gdzie jabłonie bywają opryskiwane kilkanaście razy w sezonie wegetacyjnym.

Nowica, wrzesień 2022